Wśród zwolenników gospodarki wolnorynkowej, często słyszy się hasło: „Kapitalizm zwycięży”. Hasło piękne i wzniosłe. Obawiam się jednak, że nie do zrealizowania w 100 procentach. Można by rzec – na szczęście.
Gdyby kapitalizm miał zwyciężyć ostatecznie, oznaczałoby to, że – tak jak kiedyś przewidywał Fukuyama w odniesieniu do triumfów liberalnej demokracji – skończyła się historia. Mnie jednak jakoś trudno jest sobie wyobrazić, że ludzkość dochodzi do kresu zmagań z rzeczywistością, a na Ziemi zadekretowany zostaje jeden jedyny porządek społeczny. Socjalizm też miał na świecie zwyciężyć, a co się stało, widzimy gołym okiem – póki co, w postaci czystej, zwycięża jedynie w Korei Północnej i na Kubie. Nie jest wykluczone, że za kilka lat całkowicie zwycięży także w Unii Europejskiej, niemniej całkiem prawdopodobne, że zanim do tego dojdzie, pięć razy zdąży się rozlecieć. A i w obu wymienionych wcześniej państwach też kiedyś wreszcie szlag go trafi.
Człowiek jest istotą zbyt skomplikowaną, by miał spocząć na laurach w dziedzinie wymyślania idei. Zawsze znajdzie się jakiś delikwent, który tak będzie kombinował, aż coś wykombinuje. Tak m.in. kombinowali „klasycy” socjalizmu i nazizmu. No i wykombinowali.
W odniesieniu do kapitalizmu właściwszym byłoby nie hasło „Kapitalizm zwycięży”, lecz „Kapitalizm zwycięża”. Zwycięża przecież cały czas, co wcale nie jest trudne do udowodnienia. Wszędzie bowiem tam, gdzie choćby w szczątkowej formie pozwolono kapitalizmowi zaistnieć, ludziom żyje się o wiele lepiej, niż tam, gdzie go nigdy nie było i wciąż nie ma.
Dzieje się tak być może dlatego, że kapitalizm, czy wolny rynek nie jest żadną ideologią. Owszem, zawsze miał on, i dziś także ma, swoje intelektualne zaplecze, które stanowią m.in. wspaniali, nieżyjący już myśliciele, w rodzaju Adama Smitha, Fryderyka Bastiata, Ludwiga von Misesa, Ayn Rand i Fryderyka Augusta von Hayek’a, czy też współcześni, tacy jak George Gidler, Michael Novak, czy ks. Robert A. Sirico. Mimo to, wymienionych tu propagatorów i zwolenników wolnego rynku trudno nazwać ideologami w takim samym rozumieniu, w jakim mówi się np. o ideologach socjalizmu. Wolny rynek jest bowiem ładem, który kształtuje się spontanicznie. To w ramach wolnego rynku uruchamiają się tkwiące w ludziach potencjały twórcze, to dzięki nieskończonej liczbie operacji handlowych oraz pomysłowości i przedsiębiorczości wielu ludzi następuje kumulacja kapitału, rozmnażają się inwestycje, zwiększa się skala zamożności i kwitnie powszechny dobrobyt. Tylko kapitalizm daje taką możliwość. Socjalizm tę możliwość zabija w samym zarodku, no bo jak może rozwijać się człowiek zamknięty w klatce?
Kapitalizm zwycięża cały czas. A to w Irlandii, a to na Tajwanie, a to w Stanach Zjednoczonych, w Hong-Kongu oraz w innych częściach Chin, w Chile, czy wreszcie w Szwajcarii. Także w Polsce żyje się dziś ludziom znacznie lepiej niż np. na Białorusi albo na Ukrainie. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że po upadku komunizmu Polacy otrzymali więcej wolności niż nasi wschodni sąsiedzi. Dzięki większej dawce wolnego rynku wielu ludzi założyło firmy, zaczęło inwestować, rozwijać się. W chwili obecnej znaczna część entuzjazmu z początku lat dziewięćdziesiątych została co prawda zaprzepaszczana, a eksplozja przedsiębiorczości przyhamowana przez ingerujące w gospodarkę państwo, niemniej fakt, że w Polsce nikt jeszcze nie kona na ulicy z głodu zawdzięczamy właśnie tej dawce wolnego rynku i tej namiastce kapitalizmu jaka zapanowała u nas pod koniec lat osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych. Ten stan niestety nie musi trwać wiecznie.
Trzeba wyraźnie powiedzieć: za obecny stan polskiej gospodarki, za coraz większe bezrobocie, za poszerzające się obszary biedy i za przeróżne patologie jakie z coraz większą siłą ogarniają nasz kraj, w żadnym calu – wbrew temu, co przeróżni politycy i ekonomiczni szamani usiłują nam wmawiać – nie odpowiada wolny rynek, czy kapitalizm. Winien temu jest coraz większy deficyt wolnego rynku i kapitalizmu, deficyt będący konsekwencją tysięcy bzdurnych ustaw, jakimi chełpi się każdy kolejny parlament, wynikający z wysokich podatków, które zabijają autentyczną przedsiębiorczość, nabijając jednocześnie kabzy „wielkodusznym” i „wrażliwym społecznie” politykom oraz pospolitym złodziejom towarzysko podwiązanym pod władzę.
To są właśnie główne przyczyny pogarszania się sytuacji gospodarczej Polski i postępującego spadku poziomu życia w naszym kraju, nie zaś wolny rynek i kapitalizm.
Bardzo dobrze, że kapitalizm nigdy nie zwycięży w 100 procentach, tzn. że nigdy nie ogarnie w tym samym czasie całego globu. Lepiej bowiem, gdy istnieje jakaś skala porównawcza. Kapitalizm i wolny rynek będą zwyciężać jednak zawsze, gdyż najbardziej odpowiadają naturze człowieka. I będzie się tak działo wbrew zagorzałym jego wrogom. To dobrze, że zawsze gdzieś tam będzie jakaś Korea Północna, że gdzieś tam w Afryce jakiś debilowaty dyktator wprowadzał będzie w życie swoje chore pomysły, że gdzieś tam na kontynencie południowoamerykańskim szalał będzie jakiś Chawez czy inny socjalistyczny półgłówek itp. Istnienie tych społecznych dewiacji zawsze bowiem będzie potwierdzeniem tego, że kapitalizm i wolny rynek są najlepsze, że to one niosą z sobą dobrobyt, pokój i wolność i że to do nich trzeba dążyć, a nie do socjalizmu.
Mimo często ogarniającego nas zwątpienia musimy uwierzyć, że stoimy po właściwej stronie, po stronie zwycięzców: choć kapitalizm nigdy nie zwycięży w 100-procentach, to jednak zawsze będzie zwyciężał. Dowody tego widać na każdym kroku.
Paweł Sztąberek
(21 marca 2005)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here